Not logged in | Log in | Sign Up
Czyli zostanie Toruń, Warszawa, Tczew i Kołobrzeg ???
No właśnie, fajnie widać na tym zdjęciu jak się przegrywa. Pasażera nie interesuje schemat organizacyjny, połączone biuro w Toruniu czy nowe logo. Pasażera interesuje jakość, a jaka tu jakość, jak w miejscu czytelnego wyświetlacza jakieś niemieckie napisy, a tablica kierunkowa ledwo widoczna zza wycieraczki. I Veolia i Mobilis kupując lokalne PKSy skupiły się na roszadach w zarządach, politykach jakości i innych bzdetach, a tymczasem to co najważniejsze - rozkład jazdy i mentalność kierowców pozostała na etapie PRLu. I jeszcze dla tych co nie śledzą prac legislacyjnych dotyczących nowelizacji ustawy ptz. Właśnie dzisiejsze normy prawne dają nieograniczone możliwości rozwoju i zdobywania rynku. Trzeba tylko trochę popracować, bo potem to rynek przetargów będzie skurczony do minimum. Lepszy Zenek (a takich nie brakuje) ma takie same autobusy jak Arriva, ale o połowę niższe koszty. Kto zdobędzie te zamówienia? Raczej nie Arriva. To nie komunikacja miejska, gdzie występują duże zamówienia i jednocześnie duże koszty wejścia do systemu. Tu wystarczy Emar 105 i tyle.
@Mateusz 2292: Chełmno, Elbląg (KM), Grudziądz (KM), Kołobrzeg, Tczew, Toruń, Warszawa (KM).
mario: można by zdobywać ale mam wrażenie, że ten rynek się po prostu kurczy.
Oczywiście że się kurczy, ale: jak pokazuje przykład kolei regionalnych są jeszcze rezerwy na wzrost; nie istnieją jakieś specjalne bariery administracyjne ograniczające rozwój. Natomiast po wejściu w życie uptz skończy się możliwość swobodnego rozwoju. `Wolny rynek` będzie tylko w przewozach miedzywojewódzkich czyli znikomy procent tego co jest obecnie.
Pasażerów interesuję przede wszystkim niska cena i rozsądna siatka połączeń, która pozwoli planować wyjazdy bez ciągłej walki z czasem. Na pomorzu widać to doskonale, każdej podwyżce cen biletów, towarzyszy odpływ kolejnej grupy pasażerów i w sumie wcale to nie dziwi. Obecnie ceny biletów w najlepszym wypadku są na poziomie kosztów dojazdu samochodem, ale często podróż autobusem wychodzi drożej jak podróż samochodem(szczególnie jeśli podróżują więcej niż 2 osoby), więc tak naprawdę kto ma jeździć autobusem? Ludzie dogadują się między sobą i po prostu wybierają podróż samochodem.
Ciekawi mnie też inna kwestia. Skoro transport osób się tak nie opłaca, to jakim cudem wielu "busiarzy" stać na zakup nowego taboru? Taki nowy Sprinter kosztuję z 230-250tyś.zl, rozsądne egzemplarze używane też nie są tanie, a mimo tego się da. Oczywiście można powiedzieć, ze busiarze oszukują na podatkach, małą płacą kierowcą, podjeżdżają konkurencje itp., ale przecież nie można zakładać, że każdy "busiarz" to oszust. Są też firmy, które mają całkiem rozsądny tabor normalnych autobusów i też funkcjonują i nie zwijają żagli.
@INF może jednym z czynników, dlaczego tak jest z małymi firmami to to, że nie busiarze nie mają rozbudowanej siatki administracyjnej, szef często jeździ sam za kółkiem i generalnie walka o to, żeby się opłacało. A czym większe przedsiębiorstwo tym bardziej rozbudowane myślenie "jakoś to będzie"...
@INF: śmiem twierdzić że cena nie jest już najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze środka podróży. Trzeba pamiętać że 80% pasażerów to pasażerowie nienormalni. Oni nie płacą 100% tylko część tej kwoty, więc ta już tak nie ciąży. Ale właśnie dlatego że spora grupa tych co mogliby korzystać to osoby dla których miejsce na wózek czy czytelny wyświetlacz po którym mogą bez stresu rozpoznać swój autobus na wiosce, to są to rzeczy bardzo ważne, które w Polsce i przez Arrive i przez Mobilis zapewniane nie były. Póki co powiększany pakiet ulg ustawowych jest wręcz na rękę przewoźników. Trzeba tylko umieć to wykorzystać.
Dostosowanie ofert przewozowej do jak największej grupy pasażerów jest jak najbardziej istotnym elementem, który mógł by poszerzyć grupę klientów, ale obserwując moje okolice najważniejszym kryterium jest jednak ceny i odpowiednia siatka połączeń. Jeśli cena jest zbyt wysoka, to nawet uczniowie, którzy stanowią spory procent pasażerów, szukają alternatywnych możliwości dojazdu do szkół.
Oczywiście sytuacja może kształtować się różnie w skali kraju. Każdy region ma jakieś swoje indywidualne potrzeby, do których należało by się dostosować i na tej podstawie budować odpowiednią ofertę. Tego brakuję w wielu firmach i stąd też jest jak jest. Podwyżki cen biletów i cięcia w rozkładach nie pomogą w zdobywaniu pasażerów.
Mario, nie można porównywać rynku kolei regionalnych z autobusami regionalnymi. Koleje dostają wsparcie finansowe, o którym przewoźnicy autobusowi mogą pomarzyć, do tego mają silny kapitał (samorządowy, państwowy). Gdyby część autobusowa miała podobne wsparcie (ba, nawet 20% tego wsparcia) to nie byłoby tematu miejscowości odciętych od świata.
Pierwszy krok: wystarczyłoby przestać dyskryminować dzieci i studentów z miejscowości położonych poza szlakami kolejowymi i wprowadzić ulgi dla tych grup pasażerow na bilety jednorazowe autobusowe.
1. Kolej wszędzie nie dociera, a potrzeby są wszędzie podobne, więc skoro przy dobrej ofercie na kolei przewozy rosną, to w autobusach nie działają odwrotne zdarzenia. Może przewozy nie urosną, ale nie jest tak, że trzeba zamykać firmę. Tym bardziej, że od września 2019 liczba pasażerów zwiększy się o 1 rocznik liceów. 2. Koszty funkcjonowania kolei - niewspółmiernie wyższe od kosztów funkcjonowania transportu drogowego, stąd większość wsparcia finansowego to nie są dopłaty do pasażera tylko do wspomnianych kosztów. 3. Biorąc powyższe pod uwagę, są w PL firmy, które jakieś tam wsparcie dostają od samorządów, choćby w postaci podnoszenia kapitału zakładowego czy wsparcia w zakupie autobusów. I co? I to samo. 4. Pierwszy krok: uważam, że tak właśnie powinno być.
Ja myślę, że największym sprzymierzeńcem kolei są korki i przez to pociągi np. do Jelcza są tak zawalone jak są. W przypadku autobusu nie masz takiej zalety i pomimo tego, że 505 było o wiele tańsze od KD to linia padła a były rozkłady, kierowcy w miarę w porządku i tabor z miejscem na wózki. Co z tego, jak całą punktualność zabijał korek na Strachocińskiej. W przypadku linii dojazdowych do kolei to nie robi. Nawet darmowa komunikacja w Gminie Czernica nie zachęciła by do mnie na wioskę dojechało z kolei więcej niż 2-3 osoby. Ciężko coś wykroić a ciągłe szarpanie się z panem Zbyszkiem ze Szprintera nie gwarantuje żadnej dochodowości.
Oczywiście masz rację, każdy region ma jakąś swoją specyfikę. Chodziło raczej o ogół działań. A Strachocińska... cóż. Sam masz wiele publikowanych tu (i tam) trafnych uwag o funkcjonowaniu transportu, więc wiesz o co chodzi. Zachowania komunikacyjne mieszkańców też mają znaczenie. No bo jeśli do Smolca, które jest już prawie miastem dojeżdża 19-miejscowy busik raz na godzinę, to jak ci o tam mieszkają mają mieć właściwe nawyki transportowe
edit: Chodziło raczej o ogół podejmowanych działań, w świetle likwidacji Mobiisu i Arrivy...
Trudno mówić o korkach w przypadku Bielska Podlaskiego. Likwiduje się oddział będący na plusie, mający stałe zlecenia w postaci np. zleceń na przewozy pracownicze, dobrze ułożone kursy do Białegostoku, czy Warszawy. Likwidować kurs do Hajnówki, bo Voyager podjechał to chyba też nie tak. Głównym powodem likwidacji oddziału nie są względy ekonomiczne, a polityczne, co wskazano w komunikacie. Brak ustawy, brak dofinansowania ze strony gmin oraz nieuczciwa konkurencja, z którą nic się nie robi. Voyager nie oferuje lepszej jakości usług, niż Arriva, wręcz przeciwnie. Tańszy też nie jest. Tu chodzi raczej o wymuszenie pewnych działań na władcach rządzących gminami, powiatami, czy województwami. Bardzo możliwe, że Arriva zwinie się z Torunia, kiedy marszałek powierzy obsługę linii objętych planem transportowym swojemu przewoźnikowi.
Piotr_B: no my tu sobie tak właśnie rozważamy że argumenty Arrivy to jedynie zasłona dymna. Nikt nie zamyka firmy będącej na plusie z powodów politycznych. To nie jest poważne.
Problem autobusowej komunikacji regionalnej jest zbyt złożony, aby można to było opisać tutaj jako komentarz. Składa się na to wiele czynników, począwszy od braku zainteresowania gmin/powiatów zorganizowaniem komunikacji dla swoich mieszkańców, poprzez brak odpowiednich rozwiązań prawnych i finansowania systemowego (budżet centralny), a kończywszy na przysłowiowym Panu Zenku w rdzewiejącym busie, podkradającym pasażerów legalnym przewoźnikom. Inna sprawa, że transport kolejowy nie będzie wydolny bez transportu autobusowego i odwrotnie (chodzi o wzajemne dowożenie pasażerów a nie dublowanie linii). Z punktu widzenia pasażera cena jest istotna, jednakże największym atutem komunikacji zbiorowej powinno być cylkiczność odjazdów i pewność, że dany autobus/pociąg przyjedzie. W Polsce ani kolej (ciągłe niekończące się remonty linii) ani autobusy (remonty dróg, korki, brak ułatwień w ruchu) nie są w stanie spełnić tego warunku.